Pub "Nora Diabła"

Podziękował kelnerce za dostawę, a potem zamrugał oczami gdy smoczyca udzieliła mu odpowiedzi
- Niepodobni,przynajmniej nie w smoczych formach - skwitował.
Cóż zapewne Charls cierpiał na albinizm, cholera wie, jak dla niego to wyglądali jak dwa lustrzane odbicia. A jeżeli faktycznie miał taki apetyt jak mówiła Evie to rachunek może osiągnąć rekordową sumkę.
- W sumie takiemu chyba, kasy nie brakuje - odparł i sam wziął pierwszy kęs z talerza. Ciekawe ile miesięcznie kosztowało jego wyżywienie. A jeśli chodzi o przeszpiegi to zawsze on może skoczyć,jak na razie to nikt go jeszcze nie złapał. Chyba ze Jacob porozstawiał jakieś kleiste pułapki. Ewentualnie zawsze może posłać robota

Faktycznie czasem szybkość bliźniaka była upierdliwa, a czasem przydatna. W zależności od okoliczności. Z drugiej strony on był silniejszy co potrafiło się odbić zwłaszcza, gdy się wkurzył. Kazdy miał swoje mocne i słabe strony. Skończył swoja porcje z talerza w dość szybkim tempie, a potem zapłacił za siebie. Przy nim wolał nawet kęsa nie zostawiać na talerzu.
- Za to w mroku bywasz widoczny - uśmiechnął się wymownie i wziął jeszcze łyk piwa - Moja kolej. Zobaczymy, czy wyszedłem z wprawy - dodał ciszej
Podsumował i wstał. Zawsze to było fajne ćwiczenie i przy okazji wkurzenie Jacoba, chociaż jak podwędza mu 2 czy 4 butelki to nie tragedia. Najpierw jednak pokierował się do łazienki, dopiero po swojej potrzebie czmychnął mimochodem do "schowka".Dwie pierwsze pułapki jakie dostrzegł po prostu ominął, a potem dobrałs ie już do składzika.

Tobi chociaż chciał sie teleportować przed wyjście, to wylądował w jakieś piwnicy. Tak naprawdę to ledwo co tu widział cokolwiek. Na dokładkę wyszedł razem z Cheng by dwa razy nie otwierać spirali.
- Nooo, brawo panie Sherlok jesteśmy w czarnej dupie - wymamrotał hollow
By rzucić trochę światła wyciągnął dłoń i wytworzył kulkę ognia, która trochę rozświetliła pomieszczenie. Wyglądało na zagracone różnymi towarami, wiec zapewne pełniło funkcję magazynu. Niemniej to co rzuciło mu siew oczy to masa butelek z piwem i regały na których stały. Czuł sie trochę jak za młodu, kiedy teleportował się w losowe miejsca bo nie panował nad swoim sharinganem. Przyświecił bliżej zerkając na butelkę z winem, rocznik wskazywał na jedno z droższych win.
- Mój błąd - westchnął. A mógł wyladować przy jednym z punktów orientacyjnych.

- Paula. Jak ta dwójka poprosi o chociaż jeden talerz... - Dyskretnie wskazała na parę smoków. - Łżyj, że nie ma jedzenia... - Evie poprosiła kelnerkę, która doniosła jeszcze jakieś zimne przekąski.
Evie nawet w to nie wnikała. Jako prawa ręka mentora asasynów, miała dostęp do danych o każdym członku zakonu, nie ważne czy obecnym i czynnym, czy w dowolny sposób odsuniętym od pozycji. Wiedziała więc o pochodzeniu bliźniaków z Czech i ich pokrewieństwie. Poza tym, z Jacobem też nie są identyczni, a są bliźniakami.
- Bliźniaki dwujajowe, jak ja i Jacob. - Wzruszyła lekko ramionami i upiła sporego łyka napoju. - Ta, pokryje całe koszty. Jak nie, trzeba będzie umówić się na audiencję u Jej Wysokości. - Westchnęła cicho pod nosem.

Siła również miała swoje plusy i minusy. Karel jednak nie miał zamiaru narzekać na to, że jego atutem jest szybkość. Przydawała się, gdy  trzeba sprawnie opuścić miejsce zbrodni, albo po prostu wykonać podstawowe czynności, i nie marnować niepotrzebnie czasu na coś, co gotowe może być znacznie szybciej.
- Co bywa wrzodem na tyłku. - Karel upił sporego łyka z butelki.
Kiedy Zdenek zadeklarował, że tym razem to on idzie wypożyczyć coś do picia, Karel uniósł pytająco brew. Odprowadził go spojrzeniem, nasłuchując jednym uchem, czy nie wpadł w jakieś pułapki, w które w domyśle sam powinien wpaść chwilę temu. W oczekiwaniu dokończył porcję, niemal natychmiast składając zamówienie na kolejną.

- Takie oczy są przydatne... - Spojrzała w jego szkarłatne tęczówki.
Tobi miał piękne, szczere oczy. Nawet, jak dzięki sharinganowi mógł na nią zrzucić i iluzję, nie bała się tego. Poza tym, była ciekawa, jakie możliwości miała ta moc. Ufała Mochiko, nawet jak jedynie naiwnie i bez podstawie. Wciąż jednak była ostrożna. Na jego zakłopotanie zaśmiała się cicho pod nosem.
- Nie szkodzi. - Posłała mu ciepły uśmiech, przesuwając dłonią po jego policzku. - Trzeba stąd wyjść.
Podrapała się po karku, rozglądając się uważnie po niesprzyjających do obserwacji warunkach. Jednocześnie pomagała choć trochę oświetlać półmrok miniaturowym piorunem, który przeskakiwał z palca do palca. Pociągnęła go w doprawdy losowym kierunku, ale traf chciał, że nagle usłyszała jak ktoś schodzi, a potem gdzieś grzebie, więc woląc nie ryzykować, szybko wciągnęła mężczyznę do jakiegoś ślepego zaułka.
- Słyszysz? - Szepnęła, przywierając do Uchihy.

Zachichotał pod nosem na polecenie szefowej. Coś czuł,ze tym tam na dole się to nie spodoba, ale tzreba było dbać o swój kącik. Dla Matta ten pub i cały gang był jak rodzina
- Wydaje mi się,ze królowa raczej by dotrzymała terminów i innych transakcji. jej nie wypada sie wymigiwać. - stwierdził luźno i sam dalej jadł swoja porcję.
-To taka wariacja jest u smoków możliwa? - zdziwił się. Może jakby więcej siedział w książkach to by nie zadał tego durnego jedzenia.

O ile Nathaniel nie usłyszał samego momentu teleportacji, tak ich rozmowy jego czujne ucho już wyłapało. Korzystając z treningu assasina zakradł się do nich po cichu. Sam był tu nieoficjalnie, wiec wolał nie wszczynać żadnych kłótni. Trochę przystopował jednak swoje instynkty mordercy,gdy dostrzegł Tobiego z Cheng, a potem strzelił sobie facepalma. Czy cholera jasna nie ma innych miejsc na randki albo zabawy z teleportacją? Tobiego jako Tobiego nie poznał
- Walentynki już były - zakomunikował im swoją obecność odruchowo mówiąc szeptem.
Miał jeszcze coś dodać jak na górze dał się słyszeć jakiś łomot a potem kłótnie. Byli pod zapleczem i nie miał większego kłopotu by rozpoznać głos Jacoba. Zamiast wywalić gości z piwnicy sam nadstawił ucha, nie tracił przy tym jednak czujności.

Na widok smoka wyłaniającego siez cienia mało co nie podskoczył, a nawet odruchowo wystrzelił kulkę ognia w jego stronę. Ale to chyba nie zrobiło na nim większego wrażenie, no bo niby skąd?
- Dla zakochanych mogą trwać 365 dni w roku - odparł zmieszany - Dobra moja wina GPS mi nawalił
Dodał niby przepraszająco kiedy też usłyszał kłótnie. Miał nawet pytać czemu gadał szeptem,ale chyba właśnie dlatego. Gdziekolwiek byli też nadstawił uszu. Nie ma to przecież jak wspólne podsłuchiwanie obcych ludzi z kimś obcym obok. Zresztą kto wie czy cos ciekawego nie wpadnie.

- Taka wariacja jest możliwa w każdej rasie. - Evie zamyśliła się na chwilę nad tym tematem. - W niektórych jest po prostu bardzo rzadka, w porównaniu do i tak rzadkich takich przypadków w innych.
Na wspomnienie o królowej Brytyjskiej uśmiechnęła się pod nosem. Matt nie wiedział, że te kobiety całkiem dobrze się znają. Nie zamierzała jednak o tym wspominać. Pewnie zaraz posypałby się grad pytań, których wolałaby uniknąć. Mało co było gorsze, od zdradzenia tajemnicy zakonu niepowołanym.
- Tak, na pewno dotrzymałaby obietnicy i zapłaciła za waści hrabiego. - Pokiwała głową z lekkim uśmiechem. - Zaraz oczerniono by ją we wszystkich brukowcach. - Wskazała dłonią na przeczytane dzisiejsze gazety.

- Walentynki to stan umysłu... - Poparła Tobiego Cheng.
Sama zaczęła nasłuchiwać, gdy podniesione głosy zdołały drażnić jej uszy. Rozmowy, jakie były dość zrozumiałe i dla niej, mimo nie do końca wyczulonego słuchu, były interesujące. Huan niemal natychmiast zaczęła zapisywać je sobie w pamięci. Może to potem wykorzysta, kto wie?
- Mamy idealne wyczucie czasu. - Skomentowała głosy, dochodzące z innego pomieszczenia.

Znając ciekawość Matta to na pewno by pytał,ale może nie zasypałby gradem pytań. To raczej domena dziennikarzy i innych paparazzi. Zerknął na brukowiec.
- Mogę zerknąć? - zagadnął gdyż jeden tytuł mu się rzucił w oczy. Dzisiaj nie miał jakoś czasu zerknąć na newsy i inne plotki w sieci.
- Jest teraz jakieś spotkanie? Bo nie widzę ani szefa, ani Mello - odparł. Choć na chwile spokoju od blondynki nie narzekał. Tylko,ze potem jaks ie zjawi to potrafi dać ze trzy razy więcej roboty niż ustawa przewidywała.

- No,niech mi kto powie,ze mam ADHD! - skomentował hollow uroczą kłótnie u góry
- Ok to którędy do wyjścia ? Wolałbym by nie zaczęli strzelać w podłogę - skomentował pół żartem pół serio. Nie czekając na odpowiedź ruszył przed siebie, co było złym pomysłem. Zanim sie obejrzał nacisnął na jakiś ukryty przycisk. W ułamku sekundy pułapka zamknęła go w środku, otaczając jakimiś magicznymi pierścieniami. Gdy dotknął jednego poczuł się jakby włożył palec do kontaktu.
- Nie wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła - mruknął hollow,który poczuł to nawet mocniej.

Smok widząc jak Tobi aktywował jedną z pułapek strzelił sobie facepalma. Chcąc czy nie podszedł do Uchichu a potem rozbroił w typowy dla Jacoba sposób: wsadził miedzy pierścienie jego ulubiony rocznik. Pułapka w ciągu chwili opadła jakby wcześniej jej tam nie było.
-To pomieszczenie jest pełnie niespodzianek, radze iść za mną krok w krok. Dosłownie - odparł
Wziął jeszcze kolejne butelki smoczego piwa i ostrożnie wyszedł z pomieszczenia, przy drzwiach i na bezpiecznym terenie puszczając ich przodem.
-Rozgości się w barze. Narka
Po tych słowach wrócił do brata podrzucając mu prezent.
- Tak,wiem,długo byłem. Trzymacie może w banku jakiś artefakt? - zagadnął brata

Kiedy poprosił o brukowiec, szybko chwyciła za papier, podała mu gazetę i posłała mu lekki uśmiech. Ona i tak już przeczytała, więc śmiało, niech bierze. Może coś ciekawego dla siebie znajdzie? Na jego pytanie potakująco skinęła głową, jednocześnie zastanawiając się, co tak długo jej brata nie ma.
- Tak. Mają jakieś obrady. - Westchnęła cicho, zerkając na zegarek. - Od rana. - Wywróciła oczyma. - Oby szybko skończyli. Choć nie, lepiej niech Jacob tam siedzi.
Potem kątem oka spojrzała na wejście na zaplecze. Nie umknął jej oczom niecodzienny widok, w postaci dwóch gości. Zauważyła też Zdenka z kolejnymi butelkami piwa, na co mimowolnie strzelił a się w twarz z otwartej dłoni. No żeby taki napitek trzymać w barze?! Niby po to są bary, ale zwykłe piwo na człowieka działa inaczej, niż smocze na smoka.
- Zabiję chyba swojego brata. - Mruknęła pod nosem.

- Masz ADHD. - Zgodnie z prośbą, Cheng powiedziała ten oczywisty fakt telepatią.
Miała nawet coś więcej powiedzieć, jak Tobi wpadł w jedną z zastawionych na diabli wiedzą kogo pułapkę. Szybko pobiegła w jej stronę, chcąc mu pomóc, ale smok ją wyprzedził. Odetchnęła z ulgą gdy pomoc jednak okazała się skuteczna. Może i Uchiha był zły, ale w jej mniemaniu miał dużo dobra i byłoby jej przykro, jakby nie było, jak mu pomóc. Wyciągniętego z dołka Mochiko zmierzyła karcącym spojrzeniem, a potem skierowała się za Zdenkiem. Skinęła mu głową, gdy uciekał w stronę drugiego smoka, a potem znów spojrzała na Tobiego.
- Nie zrób więcej nic głupiego... - Szeptem poprosiła towarzysza.

Kiedy Zdenek wreszcie wrócił, szybko chwycił za butelkę, którą podsunął mu jego bliźniak i otworzył ją sprawnym ruchem. Upił dużego łyka, czując wyraźnie że już powoli mu zaczyna szumieć. NIe wiedział, czy się z tego cieszyć, czy o to martwić, ale póki co był świadomy tego co robi i mówi, więc nie zwracał na to aż tak uwagi. Bardziej zdziwiło go pytanie, które zadała jego czarna wersja, a które lekko zbiło go z panatylu.
- Artefakt? - Półgłosem podpytał brata. - W banku? - Zmierzył go podejrzliwym spojrzeniem. - Masz coś konkretnego na myśli? Co posłyszałeś na zapleczu? - Zasypywał brata gradem pytań.

Gdy szefowa mu pozwoliła wziął gazetę i rzucił na nia okiem. Plotki były nawet ciekawe,choc bardziej zainteresowała go afera jakiegoś polityka.Przeczytanie całej zaczajało mu dosłownie parę sekund,
- Hę - zerknął w stronę wychodzącego czarnego gościa z zaplecza, szybko jednak poznał Cheng. W sumie na jej widok  ucieszył się,ze nic jej nie było, na statku nie było zbyt wesoło. Faceta obok nie zna, ale to sie zaraz zapewne zmieni.
- Jane! - zawołał za dziewczyną  machając jeszcze do niej łapką w której trzymał zwiniętą gazetę.Zaraz potem oddał ja grzecznie smoczycy.
- Mello wysłała mnie po zakupy,ale w całym zamieszaniu zabrałem i jej rzeczy - wyjaśnił na szybko. I zgodnie z prawdą nie lubił oszukiwać nikogo.

Otworzył swoja butelkę i upił następnego łyka. Jemu też powoli świat zaczął nabierać więcej kolorowych barw, niż miał zazwyczaj. Mieszanki nigdy nie były dobrymi pomysłami, ale jeszcze nie był pijany, był w stanie logicznie myśleć.
-Nie znam szczegółów, ale chodzi o jakaś dostawę gotówki dla jakiegoś polityka, czy tam biznesmena. ma tez im podarować jakieś ustrojstwo, za kilka dni. Poza tym jeszcze o coś chodziło, ale jestem pzoa tematem. Tylko, że jak to cholerstwo płynęło naszym statkiem,to się obawiam,ze impreza będzie odwołana.. - podsumował w smoczym jerzyku. Wolał by tylko brat go i zrozumiał i względnie usłyszał.
Oczywiście nie był tego pewny na 100%, to było luźne skojarzenie faktów i komentarz. poza tym nie znał szczegółów, więcej by podsłuchał, gdyby mu goście nie przeszkodzili.

-Dzięki! - zawołał pasożyt i pewnie gdyby mógł to by utulał Cheng.
Tobi miał ochotę zaśmiać się na uroczą wymianę zdania miedzy Cheng, a jego hollowem. Kiedy jednak nadział się na jedną z zastawionych pułapek zdziwił się mocno. Czyżby właściciel miał tu aż tak cenny towar by w taki sposób go chronić? Skłonił sie lekko smokowi gdy go uwolnił,a gdy wyszli rozejrzał się po pomieszczeniu. Musiał przyznać, że mieli tu całkiem klimatycznie i podobnie jak czarnemu smoku i jemu nie uszła uwadze ściana pełna dziur.
- Obiecuję. Magia to nie jest mój żywioł - przyznał. Zanim zdołał zapytać co dalej rudowłosy chłopak zaczął machać w ich stronę. No proszę jak szybko znowu się spotykają...

Matt oddał jej gazetę po szybkim przeczytaniu, a zerkając na niego jak na siódmy cud świata odebrała ją. Z braku innej opcji, z powrotem dorzuciła na kupkę przeczytanej makulatury, z którą będzie niedługo trzeba pomyśleć, co powinna zrobić. Zmarszczyła czoło, gdy chłopak zaczął kogoś wołać, z zainteresowaniem patrząc w tym samym kierunku.
- Rozumiem. - Posłała mu uśmiech. - Miałam się nawet pytać, czyja jest odseparowana od reszty kupka. - Ciekawsko spojrzała na Cheng. - Długo ją znasz? - Zagadnęła, unosząc pytająco brew. - Pierwszy raz ją widzę, od kiedy mieszkam na Keirze. - Pozwoliła sobie zauważyć ten fakt.

- Przyjemność po mojej stronie. - Cheng mruknęła w myślach.
Na zapewnienie, że nic nie odwali, nie mogąc się powstrzymać wspięła się na palach i poklepała Mochiko po jego czarnym buszu na głowie, posyłając mu radosne, ale wymowne spojrzenie. Lubiła takie gierki podchodowe, czasami musiała to robić zawodowo, by zdobyć informacje, natomiast teraz po prostu znów droczyła się z Tobim. Mimo ryzyka, sprawiało jej to dziwną satysfakcję i nie mogła się powstrzymać.
- O tym porozmawiamy potem. - Zapowiedziała półtonem.
Miała nawet dodać, albo zrobić coś więcej, jednak usłyszała, jak ktoś ją woła jej obranym imieniem. Co prawda było popularne, ale i tak poznała głos. Spojrzała w stronę źródła dźwięku, i szybko szeroko się uśmiechnęła, by pociągnąć tam kompana. Nie ma mowy, że będzie latał po Norze samopas.
- Matt! - Przywitała się z nim. - Dzień dobry. - Spojrzała na Evie. - Jane Jolie. - Przedstawiła się obranymi personaliami. - Mam nadzieję, że moje zakupy nie zakłóciły wam pracy?

Karel z uwagą wysłuchał brata. Coś niby świtało w głowie, ale chyba jednak nie na tym niebie, co było potrzeba. Może to po prostu piwo już lekko zamroczyło mu głowę i osłabiło zdolności umysłowe? To było dość prawdopodobne, mimo dobrego metabolizmu u Karela, ale jednak nie było jedyną opcją. Na ostatnie zdanie, jakie powiedział Zdenek, biały smok zerknął na niego, jak na idiotę.
- Wypadek przy pracy. Ucieczka przed Akatsuki. Walka z którymś. - Odpowiedź Karela również była w języku smoczym. - I tyle w temacie. - Upił solidnego łyka z butelki.

Miał nadzieję, że urcoza kartka odstraszyła potencjalnych zainteresowanych, bo tu często "co twoje to i moje:" przynajmniej w siedzibie gangu czy innych ich publicznych miejscówkach. na pytanie Evie podrapał sie po głowie
-Eeee może ze 2 godziny,nie mieliśmy okazji dłużej pogadać- odparł zgodnie z prawdą. Więcej już n ie zdążył dodać kiedy Cheng ze swoim towarzyszem się zjawili na zapleczu.
-Szybko się uwinęłaś - odparł na powitanie. Zerknął jeszcze na Tobiego, ta jego blizna była dość charakterystyczna i nietypowa, nie widział go wcześniej, na pewno nie. Chwilowo do rozmowy się nie wtrącał, wymiana grzeczności nie jego bajka.

to czochranie było nawet miłe, i inne, po prostu gdzieś tam sprawiało mu radość. Jednak urocze droczenie sie musiało poczekać, trochę się zdziwił, że chodziło o Cheng. Pokierował sie wraz z nią na górę, podobnie jak Matt chwilowo nie wtrącał sie w wymianę zdań miedzy dziewczynami/kobietami. Mimochodem rzucił tylko wzrokiem na pomieszczenie i to co zobaczył wprawiło go w osłupienie. Zwój jaki lerzał na biurku poznałby wszędzie. I nie tylko powinien sobie leżeć w jego szufladzie, to jeszcze był otwarty. W pierwszym odruchu miał ochotę Trzepnica oboje za podpierdzielenie zwoju,ale szybko dał sobie sprawę, ze nawet lepiej skoro zmienił właściciela. I tak jako użytkownik czakry nie mógł nic z nim zrobić, a też jakoś specjalnie nigdy się nim nie interesował. Zresztą zdobył go jako zapłatę, znaczy sam go sobie wziął z sejfu wtyczki w kapitolu.
- Nikt cie nie uczył, ze się nie kradnie? - zagadnął w myślach .