Charging Bull

Andariel po prostu biegł przed siebie. Z racji bycia wojownikiem znacznie dłużej, niż tamta dwójka shinigami, szybko poznał i wyczuł ich trasę. Postanowił więc poczekać na jej drodze. Uśmiechnął się, kiedy zobaczył charakterystycznego byka, wykonanego z za dużej ilości metalu. Niemal natychmiast postanowił, że po prostu na niego wskoczy i siedząc wygodnie na jego grzbiecie poczeka na dwójkę uciekinierów.
- Rety... - Z zamkniętymi oczami i z uśmiechem oceniał trasę, na podstawie ich aury. - Tak oczywistym manewrem na pewno nie zmylicie śledzących przeciwników... - Zacmokał w dezaprobacie.

Grabarz na upartego mógłby lecieć,ale Ichigo skrzydeł nie miał. Z kolei  taszczenie go jako pasażera wcale mu się nie uśmiechało, po prostu tego nie lubił. Tym bardziej, że Ichigo chociaż trzepnięty hollowem, to fizycznie był jeszcze zdrowy.Kiedy to dostrzegł znajomego demona zatrzymał sie nieopodal
- Zmiennokształtny biały wąż. Polujesz na duszyczki,czy Anna nie daje spokoju? - zagadnął.
Ani demony nie przepadały za shinigami, ani oni za demonami. Takie "niewinne" pogawędki mogły sie skończyć różnie.Niemniej znał Andariela i niektórych jego kompanów. Znajomości w miescie były na wagę złota,a akurat relacje miał prawie bezpośrednio czy to od Grell czy od Anny. Zresztą ze świeczką szukać tak uroczych sąsiadów.

- Na blauki się ucieka? - Powitał się z Undertakerem. - Do szkoły to na ręby. Do Nieba też. - Zwrócił im uwagę na ten maleńki szkopuł, mierząc ich bacznym, ale wesołym spojrzeniem.
Tak, poniekąd oboje wyrwali się ze swojej pracy, o ile szkołę pod pracę podciągnąć można. Nie miał im tego za złe, sam czasem musiał powylegiwać się pod drzewami persymony, zleciwszy uprzednio masę roboty swojemu porucznikowi. Po prostu w tym przypadku było drugie dno, w przypadku obijania się kapitana nie.
- Nic z tych rzeczy. - Posłał Undertakerowi uroczy uśmiech. - Ale z chęcią zajmę się twoim towarzyszem. - Wskazał szczupłym, długim palcem na Ichigo.

Na pytanie demona poklepał chłopaka po plecach
- Dostał zwolnienie lekarskie mojej roboty - odparł z szerokim uśmiechem. Była to tylko pozorna gra, szczerze mówiąc wolał go nie spotykać.
- Niby dlaczego miałbym Ci oddać chłopaka? Mieliście tyle samo czasu na przygarniecie go,gdy hasał po mieście.- uroczy uśmiech zszedł mu z twarzy. Nie ufał demonom za grosz, zwłaszcza takiemu co miał wiecznie sztuczny uśmiech przyklejony do twarzy.

- Przekwalifikowałeś się na chirurga? - Zaśmiał się wężowaty kapitan. - Pacjenci umarli, ale przeżyli? - Uniósł zawadiacko brew, zerkając na rozmówców.
Musiał się trochę podroczyć z półsmokiem. Nie byłby sobą, jakby nie dogryzał, o ile zauważył ku temu odpowiednią okazję. Jak teraz, wpadła mu w ręce. Nie mogąc się powstrzymać, otworzył nieznacznie oczy i zerknął na Ichigo, próbując wyczuć jak silny jest hollow w nim uwięziony. Potem lekko spoważniał, jednak na jego twarzy dalej gościł nieszczery uśmiech.
- Może jesteśmy demonami, ale mamy zasady. - Odpowiedział spokojnie, mimo goszczącego na ustach uśmiechu. - Jak nie mamy odgórnego rozkazu, nie kiwniemy palcem. - Przechylił lekko głowę. - Nie mniej, czasem można nam wykorzystać okazję. - W jego oczach zagrał szaleńczy błysk.

Półsmok bezradnie rozłożył ręce, choć nie tracił czujności.
-Wystarczy, ze sie ujawnię, niejeden wtedy dostaje świra. Poza tym muszę się z Madame Red dzielić interesantami - skomentował pół żartem pół serio. On naprawdę nie rozumiał,czemu inni dziwnie reagują na tematy jakie poruszał, lub jak wyglądał. A jeśli chodzi o kobietę w czerwieni cóż, niby stali po dwóch stronach barykady,ale na swój sposób mieli sporo wspólnego. Przynajmniej na polu zawodowym. Gdy demon otworzył lekko oczy nie mogąc powstrzymać ciekawości spojrzał w nie.
-A myślałem,że to my tu jesteśmy biurokratami... Do czego konkretnie zmierzasz? - zapytał poważnie i z nutką podejrzliwości

- No ciekawe, czemu. - Posyłając mu uroczy uśmiech, ponownie się mu pokrzywił.
Gin miał pewien plan, który tak naprawdę nie wiadomo, czy wypali. Jedno wiedział, nie było to nic, co wykraczało poza jego kompetencje i uprawnienia. Coś nawet słyszał, że Manu targował się z espadą, że sam chce to zrobić i był nawet blisko uzyskania aprobaty. Po prostu teraz mają innego dyrygenta.
- Kurosaki ma w sobie pustego, prawda? - Zaczął po chwili namysłu. - On go nie chce mieć, wy go nie lubicie, a z demonami jest spokrewniony. - Ponownie przechylił głowę na bok. - Odseparujemy hollowa od Ichigo, zgarniemy go dla siebie, a sam kontener będzie stał do twojej dyspozycji. O ile przeżyje.

Widać obaj mieli swój niepowtarzalny urok,którego inni nie potrafili zrozumieć. Pytanie o pustego zignorował wszak demon doskonale powinien poczuć swojego dalszego kuzyna. Zerknął na chłopaka to na demona, to na ludzi którzy patrzyli sie na srebrnowłoseko jak na idiotę.
- Nie sądziłem, że dożyje dni kiedy zacznę paktować z demonem - wymamrotał pod nosem.
Prawda była taka, że ta oferta była w zasadzie kusząca. Rozwiązałaby problem Ichigo a i sam chłopak miał niewiele do stracenia. Kwestia braku zaufania to to temat na inny odcinek, Ichigo faktycznie był specyficzny. Dwie strony konfliktu w jednym ciele, samo to zjawisko było ewenementem. Rozumiał też te propozycję,sam był naukowcem i ciekawość zaczęła brać górę.
- O ile mnie pamięć nie myli hollowy są spotykane w waszym wymiarze, a i tu ni sa aż taką rzadkością. Pomijając względy bezpieczeństwa czyżby chłopak interesował was ze względu na....nietypowe zestawienie? - zagadnął. Zdaniem nastolatka sie nie przejmował.
- Jeśli pozwolisz odeskortuje chłopaka by się upewnić czy dotarł na miejsce. Mnie też obowiązują paragrafy - po chwili dał odpowiedź.

- To nie jest pakt. - Nemo przechylił głowę. - Raczej... przyjacielska propozycja.
Co tu mówić, demon również był naukowcem. Czasami odwiedzał brata w barakach dwunastej dywizji tylko po to, by samemu się pobawić w eksperymenty. Szczęście, że kochany bliźniak mu na niemal wszystko pozwalał, zwłaszcza pod nieobecność Manu, bo ten pewnie by zabił na miejscu. Właściwie, to Ohto ciekawiło, czemu Orochimaru nie domagał się pozycji co najmniej rangi porucznika, choćby ze względu na pochodzenie.
- Ciekawość. - Wzruszył ramionami. - Naukowa ciekawość.
Kiedy shinigami spytał, czy mógłby z nimi iść, wężowy wojownik skinął potakująco głową. Nie widział żadnych argumentów przeciwko spełnieniu jego prośby. Najwyżej się pobije, ale on od tego umywa ręce. Nie miał zamiaru się do tego włączać, o ile by wynikło. Oby więc nie wynikło.
- Zapraszam. - Andariel zeskoczył z posągu. - Nie mam nic przeciwko, ale trzymaj się ubocza. - Uśmiechnął się tajemniczo. - Nie tak dawno remontowaliśmy posterunek.
Następnie wraz z rozmówcami, skierował się w odpowiednią stronę, raz po raz zerkając czy nie oszukują go przypadkiem, i idą w krok za nim. W teorii, mieli dużo okazji by jednak uciec. Do czego rzecz jasna kapitan nie miał zamiaru doprowadzić. Jak tylko spróbują, znajdzie sposób, by ich po prostu zaciągnąć tam siłą.

[ZT (Undertaker, Ichigo i Gin)]